czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział I. Ześlij Merlinie święty spokój!

Hermiona Granger charakteryzowała się silną osobowością. Niełatwo było ją wytrącić z równowagi czy sprowokować, zawsze działała rozsądnie i sprawiedliwie. Ale nikt nie mógł zarzucić jej braku odwagi. Mogłaby wdać się w kłótnie z Malfoyem. Pewnie nawet powaliłaby go siłą argumentów. Ale ona była ponad to. Co więcej, wiedziała, że ślizgoni z natury lubią prowokować. Bezczelne uśmieszki, wyrafinowane intrygi i manipulacje, kontrowersyjne zachowanie. Oni czerpali z tego siłę i energię do życia! A Malfoy? On, najbardziej ślizgoński ze Ślizgonów, prawdopodobnie przedkładał takie kłótnie ponad wakacje na Karaibach. A jego arystokratyczna uroda tylko to udowadniała. O ile wygląd może być dowodem na paskudny charakter. Ale na Hermionę urok tego aniołka z różkami nie działał. Ona nie była jak te wszystkie dziewczyny, które lubiły być traktowane jak za przeproszeniem zabawki dla tego dupka. A jego ewidentna dupkowatość przykrywała całokształt jego wyjątkowej urody.
Rozmyślania a Malfoyu jednak zajęły jej nie więcej niż 2 minuty. Dwie minuty w ciągu których wyparła z siebie każdą najmniejszą cząstkę wzburzenia i wróciła do dylematu który zaprzątał jej głowę odkąd wyszła z biblioteki. Którą książkę przeczytać najpierw? Wbrew pozorom nie tak łatwo wybrać. Wszystkie są fantastyczne, ale wybierając jedną oddala od siebie moment w którym zacznie czytać drugą. Logika jest okrutna.
Po długiej walce z samą sobą stwierdziła rozsądnie że dobry wybór jest niemożliwy więc po prostu weźmie pierwszą lepszą. Genialne! Że tez na to nie wpadła wcześniej, oszczędziłoby to nieprzyjemnego spotkania z pewnym blond młotkiem. Ech, to nie był dobry dzień. Najpierw Neville Longbottom zabrał jej niemalże wszystkie możliwości wykazania się na zajęciach z Zielarstwa (chociaż z drugiej strony…niech już ma! Z żadnego innego przedmiotu nie był tak dobry. A punkty i tak wpadały na konto Gryffindoru. Zawsze jakiś plus), potem Ron zepsuł eliksir Słodkiego Snu, który robili w parze na Eliksirach (żebyście widzieli to ironiczne zadowolenie na ustach Snape’a! Widzę że panna Granger nie radzi sobie z uwarzeniem najprostszego eliksiru. No bezczelność! Oczywiście  że potrafi go uwarzyć! Mogłaby to zrobić z zamkniętymi oczami, stojąc tyłem do kociołka i tańcząc kankana! Ale co mogła zrobić, skoro odwróciła się tylko na ułamek sekundy a w tym czasie Ronald przypadkiem wrzucił do eliksiru sproszkowaną mandragorę?!). Ale to nie był koniec! Potem, o zgrozo, dowiedziała się że aktualnie nie ma dostępnych „Metod Numerologicznych dla zaawansowanych” i musiała się zadowolić wersją dla średniozaawansowanych. ŚREDNIOzaawansowanych! Oburzające! Oczywiście ostatnim aktem przypieczętowującym niefortunność owego dnia było nieprzyjemne spotkanie z wrogiem publicznym nr 1. Więc teraz potrzebowała spokoju. Dużej dawki świętego spokoju i samotności. O nie nie, nie wróci do wieży Gryffindoru. Wieża Gryffindoru to antyteza spokoju. Zawsze za dużo się tam dzieje. Ostatnio Neville’owi przyczepiły się do spodni sklątki tylnowybuchowe. Oczywiście nie wie jak to się stało. Jednakże po nim spodziewać się można wszystkiego. Skutkiem tej, hmm, przygody był pisk wszystkich Gryfonek i straszliwa migrena Hermiony. Nie wspominając o drobnych zniszczeniach foteli w pokoju wspólnym. Tego samego dnia Seamus Finnigan ćwiczył w pokoju wspólnym Aquamenti wynikiem czego było doszczętnie zniszczone wypracowanie z transmutacji nad którym Hermiona siedziała kilka ładnych godzin! Ginny natomiast szykując się na wyjście do Hogsmeade straciła rachubę czasu i biegając po całym dormitorium przypadkiem rozlała krwistoczerwony lakier do paznokci na szatę Granger. Jakby tego było mało, Harry i Ron ćwiczyli Eliksiry które szły im wyjątkowo opornie i Ronowi przypadkiem wyślizgnęła się z rąk buteleczka ze śluzem rogatych ślimaków i przypadkiem zawartość rozlała się na i tak nieusłuchanych włosach Gryfonki. Pozbycie się kleistej mazi zajęło jej bite dwie godziny. Okrutny losie. Do wieży Gryffindoru warto wracać tylko, gdy ewidentnie oczekuję się sporej dawki wątpliwej rozrywki.
A przecież ona potrzebuje ciszy żeby się uczyć! Gdzie w takim razie lepiej spędzić czas niż w jakimś rzadko uczęszczanym miejscu w Hogwarcie? Westchnęła więc ciężko i ruszyła przed siebie korytarzem na drugie piętro. Niedaleko Sali od transmutacji znajdowała się niewielki pokój obwieszony przeróżnymi obrazami. Na jego środku stała ławka, jakich w Hogwarcie pełno. Idealne miejsce! Nikt nie lubi zbliżać się do Sali od transmutacji bez potrzeby na odległość bliższą niż konieczna. Usiadła więc na ławce i zgodnie z planem wyciągnęła pierwszą lepszą książkę. Była nią oczywiście ta sama, którą musiała wypożyczyć z braku innej. Ta sama którą Malfoy dotykał swoimi brudnymi łapskami. Ale słowo się rzekło. Całkowicie odprężona dzięki ciszy Hermiona otworzyła opasłe tomiszcze i oparła się o ścianę znajdującą się za nią. Ani się spostrzegła a pokój zaczął wirować co było tak niespodziewane że czytana książka wypadła jej z rąk. Kilka sekund później przed jej oczami ukazał się kompletnie inny widok niż wcześniej. Gwałtownie podniosła się z miejsca i ku własnemu przerażeniu stwierdziła że znajduje się w jakimś innym pokoju. W pokoju który nie ma drzwi. Jedynie kominek i fotel , a cały pokój urządzony był w iście hogwardzkim stylu (wiadomo, bordowe obicia, szlachetne obrazy i gobeliny, świece, bogate rustykalne zdobienia). O nie, o nie, o nie, tylko nie to! Czemu wszystko przytrafia się właśnie mi!? -pomyślała pechowa Gryfonka uderzając dłonią w ścianę która obróciła się by przenieść ją do tego nieznanego jej wcześniej miejsca. Niestety, ani drgnęła! Jak to możliwe, że wcześniej wystarczyło się oprzeć a teraz nawet uderzenia nie działają?! Rozsądnie wyjęła różdżkę kieszeni i zaczęła rzucać przeróżne zaklęcia otwierające. Żadne z nich jak na złość nie zadziałało. Cudownie. Utknęłam. Umrę tutaj z głodu zanim ktokolwiek mnie znajdzie. Przynajmniej mam święty spokój i książki. Widząc jedyny plus w swoim obecnym położeniu ciężko westchnęła i usiadła na fotelu znajdującym się po przeciwległej stronie zdradliwej ściany. Później będzie się martwić jak się stąd wydostać. Teraz ma wolne. Bardziej niż tego chciała.
Spokój był również obecnym pragnieniem pewnego blond bóstwa z Domu Węża. Spokój i może jakaś…inteligentna dusza do rozmowy. W pokoju wspólnym Slytherinu spotkać mógł teraz tylko niezbyt lotną umysłowo Pansy Parkinson ze swoimi głupiutkimi przyjaciółeczkami, Crabbe’a i Goyle’a dla których nawet słowo „inteligencja” posiadało zbyt dużo sylab by wymówić je płynnie. Uznał więc ze wybierze się na spacer w celu poszukiwania ofiary na dzisiejsze popołudnie. Mówiąc ofiary, miał na myśli kogoś do dręczenia, uwodzenia, rozmawiania. W każdym razie kogoś kto podporządkuje siebie do zapewnienia dziedzicowi fortuny Malfoyów rozrywki na ten nudny dzień. Ani się spostrzegł a trafił w pobliże Sali od transmutacji. Aż wzdrygnął się na myśl, że przyszedł tutaj z własnej nieprzymuszonej woli. Zdecydowanie musi zacząć myśleć co robi. Niespokojnie cofnął się a w głowie krążyły mu szaleńcze wizje co mogłoby się stać gdyby został przyłapany na kręcenie się wokół królestwa profesor McGonagall.  Ktoś… mógłby…pomyśleć…że…miewa schadzki z Żelazną Dziewicą Hogwartu. Nie o takich plotkach na swój temat słyszał, jednak ta myśl wywołała w nim odruch wymiotny. Tym sposobem trafił do pokoju którego wcześniej nie miał okazji odwiedzić. Nic dziwnego, znajdował się za blisko Sali od transmutacji. Nie było w nim nic nadzwyczajnego, ot miejsce jak wiele innych w Hogwarcie. Jednak pewna rzecz przykuła jego uwagę. A była nią leżąca grzbietem do góry otwarta książka, rozłożona prawie na samym środku tego malutkiego pomieszczenia. Podszedł bliżej i sięgnął po nią by przeczytać tytuł. Metody numerologiczne dla średniozaawansowanych. Coś mu ten tytuł przypominał. Tylko co?
Krótką chwilę zajęło mu kojarzenie faktów, lecz gdy już mu się to udało przewrócił oczami w geście zniecierpliwienia a jego usta wygięły się w tak znany szkolnej społeczności kpiący uśmieszek. Granger. Czy tobie nie wystarczy że po całym Hogwarcie zostawiasz ślady szlamu? Musisz jeszcze rozrzucać książki gdzie tylko się da?  - mruknął pod nosem. Mimo wszystko zdziwiła go obecność książki a nieobecność jej tymczasowej właścicielki. To dziwne, Granger traktowała słowo pisane niczym świętość. Jak to możliwe że zniknęła a książka została tutaj sama, porzucona? Zmarszczył brwi i rozejrzał się dookoła z myślą że może ona tu stoi tylko jej nie zauważył. To dziwne, bujna fryzura Gryfonki uniemożliwiała przeoczenie jej osoby. Jednak dziewczyny faktycznie tam nie było.
No cóż, zwykły człowiek poczułby w tym momencie niepokój. Draco poczuł jedynie obojętność. Wzruszył ramionami i rzucił książką przed siebie, a mianowicie, na ścianę znajdującą się po przeciwległej stronie od wejścia do tego dziwnego, małego pomieszczenia. Już zamierzał się odwrócić i odejść gdy zauważył że dzieje się coś dziwnego. A coś dziwnego oznaczało ścianę zaczynającą się obracać zaraz po kontakcie z obwolutą książki. W sumie w Hogwarcie wiele rzeczy ruszało się bez wyraźnego powodu. I nie chodziło o to, że wszystko było jakieś luźne i poniszczone. Po prostu ktoś ewidentnie miał fantazję żeby urozmaicić życie uczniów. Tknięty nagłą ciekawością (którą później przeklinał bardziej niż Pansy Parkinson kiedy nakrył ją na grzebaniu w jego szufladzie z bielizną. Ugh, cała bielizna musiała zostać spalona) podszedł szybko do poruszającej się ściany i zanim zorientował się że gdy ściana wykona obrót o 180 stopni nie zamierza obracać się dalej był już w tajemniczym pomieszczeniu. I to nie sam.
- Malfoy, przytrzymaj tę cholerną ścianę! – krzyknęła postać której w szoku nie mógł rozpoznać przez pierwsze sekundy – nooooo i za późno. Wspaniale.

Granger. Znowu ona. Co jest takiego w tym dniu, że gdy tylko ta szlama się pojawia, to już zaczyna się dziać coś złego? Ześlij Merlinie, święty spokój! 

3 komentarze:

  1. Buhahahaha padłam xD
    Kolejny rewelacyjny rozdział.
    Nadal chichram jak opętana xD
    Tak właśnie sobie wyobrażałam pokój wspólny Gryfonów czego w innych opowiadaniach brakuje (dziękuje Ci za to ;*)
    Jestem mega ciekawa co się wydarzy w 2 rozdziale :P
    Znowu cięte riposty ? Na to czekam :3
    Dziękuje,że pozostawiłaś adres do swojego bloga w moim spamie .
    Ciesze się,że moge czytać coś tak dobrego :3
    Pozdrawiam i gorąco ściskam oraz życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Styl też masz bardzo przyjemny .Mam jeszcze pytanko.
    Będzie zakładka bohaterowie?
    Oczywiście polece Twojego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa! :) Chciałam właśnie żeby opowiadanie było nieco humorystyczne, cieszę się więc, że tak to odebrałaś. Co do Twojego skojarzenia w poprzednim rozdziale - kurcze, faktycznie. Jakoś tak odruchowo wpadło mi do głowy i dopiero jak napisałaś to zauważyłam. Naturalnie, będę uważać na błędy, bo czasami coś poprawiam później i takie rzeczy mi uciekają. Zakładka bohaterowie, hmm, jasne! Jak tylko znajdę czas to się za to wezmę. Dziękuję jeszcze raz z całego serca i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń