środa, 18 lutego 2015

Rozdział II. Czasem na coś się przydajesz.

- Czy ty naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? W swoim ślizgońskim sprycie nie wpadłeś na pomysł żeby przytrzymać ścianę? – wzburzona Gryfonka krzyczała prosto w twarz Draco. Ów mógłby przysiąc że ze złości elektryzowały się jej włosy i teraz wyglądała jak typowa czarownica z mugolskich bajek.

- Co to w ogóle jest za miejsce? – nie odpowiedział za zaczepkę towarzyszki niedoli tylko zaczął rozglądać się bo nieznanym pomieszczeniu – i z tego co się orientuję, ty utknęłaś tu jako pierwsza! Więc może zamiast wydzierać się na mnie, znajdziesz jakiś sposób jak się stąd wydostać?

- Czy myślisz, że gdybym wiedziała jak stąd wyjść to wciąż bym tu tkwiła? – prychnęła szatynka – w dodatku z tobą?

- No proszę proszę, najzdolniejsza czarownica Hogwartu nie radzi sobie z tak trywialnym zadaniem – zakpił Draco opierając się o ścianę. Widział jak na twarzy Hermiony odmalowuje się cała gama negatywnych emocji i jak walczy ze sobą by nie okazać słabości. Sprawiało mu to olbrzymią radość i nawet przez chwilę uznał że warto było znaleźć się w tak paskudnej sytuacji. Irytowanie ludzi było jego życiową misją.

- Najzdolniejsza? Czy Draco Malfoy właśnie przyznał że jest ktoś lepszy od niego?
Cwana bestia. Złapała mnie. Draco w irytacji zmarszczył brwi.

- To był skrót myślowy Granger – nieudolnie spróbował się wyłgać – chodziło mi o to że masz lepsze oceny. Nic dziwnego, skoro fundujesz nauczycielom taką wazelinę

- Słucham? – Hermiona wyraźnie oburzyła się na jego słowa – Jak w takim razie nazwałbyś swoje kontakty ze Snapem?

- Ooo! Czyżby zazdrość przemawiała przez te dumne gryfońskie usta? – Draconowi zaświecił się oczy

- Wiesz, jakoś Snape niespecjalnie jest w moim typie – odrzekła dziewczyna z wyższością – Za to wy razem wyglądacie uroczo.

Dopiero po chwili dotarł do Ślizgona sens tych słów. Co się z nim działo? Tego dnia jego mózg działał jakoś z opóźnieniem. Jak…jak…jak mózg Weasley'a! O zgrozo! Przerażenie odmalowało się na boskiej twarzy Malfoya, jednak po chwili ustąpiło wyraźnej minie oznaczającej ulgę. No tak, bez przesady, mózg Weasley’a w ogóle nie działał.

Hermiona obserwowała twarz blondyna, która w jednej chwili potrafiła nabrać cały wachlarz sprzecznych emocji. Co jest z tym chłopakiem? Może on ma jakieś alter ego walczące ze sobą? Jak doktor Jekyll i pan Hyde! Pan Hyde jednak zdecydowanie częściej wygrywa.

- Co jest, Malfoy? Czy inteligencja Crabbe’a i Goyle’a jest aż tak odwrotnie proporcjonalna do ich wieku, że musiałeś nauczyć się prowadzić pasjonujące dyskusje między sobą a sobą? – Hermiona uniosła brew w geście konsternacji. Dłuższą chwilę zajął jej konflikt wewnętrzny, czy słowa takie jak „Crabbe”, „Goyle” i „inteligencja” w ogóle powinny występować razem w jednym zdaniu.

- Po pierwsze, Granger, to, że mój urok osobisty działa na każdego, nie znaczy że wykorzystuję go w tak…odrażający sposób! Po drugie, rozmawiam ze sobą – Draco uśmiechnął się z wyższością- bo mam podobne poglądy

Hermiona nie potrafiła się powstrzymać przed parsknięciem ze śmiechu.

- W mugolskim świecie są specjalnie miejsca dla takich jak ty. Szpitale psychiatryczne. Leczy się tam rozdwojenie jaźni czy postępującą u ciebie schizofrenię.

Powiedziała schizofretkę?
Merlinie, czy to nigdy się nie skończy?! Czy po tej pamiętnej przygodzie w spodniach Goyla (jakkolwiek dwuznacznie i obleśnie by to nie brzmiało) w czwartek klasie, gdy rozgniewał profesora Moody’ego, łatka futerkowego zwierzaka się od niego nie odklei?

- Kiedy zrobiłaś się taka cięta, Granger? To chyba nie mój wpływ. Chociaż nie, czekaj, pewnie mój, bo na pewno nie Chłopca Który Połknął Język, ani tym bardziej Ryżego Ghula.- odpowiedź Dracona sprawiła że Hermiona poczuła się w obowiązku zmrożenia go spojrzeniem modliszki. Westchnęła i uznała że wystarczy na dzisiaj tych głupich dyskusji i ostentacyjnie postanowiła zacząć go ignorować. Usiadła na fotelu i wróciła do pasjonującej lektury.

Draco obserwował ją w szoku. Jak w ogóle śmie go ignorować! Bezczelna głupia szlama. Powinna być wkurzona, obrażona, powinna się czerwienić ze złości. Powinna dostarczyć mu rozrywki. Gryfoni…wszystko robią nie tak!

- I tyle? Zamierzasz teraz jakby nigdy nic siedzieć tu i czytać? Nie planujesz się stąd wydostać? - wzburzony Draco dumnie wyprostował się a jego głos nabrał karcącego tonu – no tak, zapomniałem, że ty nie masz po co stąd wychodzić. Ale może jesteś zainteresowana faktem, że ja mam cały grafik zapełniony, masa rzeczy do zrobienia. Dla twojej informacji – dużo ciekawszych niż siedzenie tu z tobą czytającą książki!

Hermiona delikatnie uniosła głowę znad książki i spojrzała na niego leniwie i niechętnie

- Po pierwsze, Malfoy, skąd pomysł że obchodzą mnie twoje plany na wieczór? Po drugie, to bardzo interesujące, że jesteś tak strasznie zajęty, ale znalazłeś czas na bezcelowe włóczenie się po zamku.
Mimo wszystko westchnęła i odłożyła lekturę.

- Próbowałam różnych zaklęć otwierających. Nic z tego. Jakieś pomysły?

- A próbowałaś poprosić? – wyszczerzył się blondyn

- Nie, ale bardzo chętnie usłyszę jak ty to robisz – dziewczyna zmrużyła oczy – Sądziłam, że masz CAŁĄ MASĘ rzeczy do zrobienia, więc może zajmij się tym czym masz się zająć zamiast mnie zaczepiać?

- Czekam po prostu aż wymyślisz coś konstruktywnego

- Czyli aż załatwię sprawę za ciebie? Taki jest twój plan, ty egoistyczny dupku? Czy ja wyglądam na twojego skrzata domowego?

- Niewiele ci brakuje. Statusem społecznym też niespecjalnie odbiegasz…

- Och, zamilcz. Ja się nigdzie nie spieszę. Mogę tu jeszcze posiedzieć, poczytać…

- Dobrze, już dobrze, nic więcej nie mówię – Draco puścił do niej oko.

Hermiona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu mając nadzieję na odkrycie jakiejś wskazówki, która umożliwi im wydostanie się z tego wybitnie nieprzyjemnego położenia. Widząc, że Ślizgon stoi w miejscu i niespecjalnie kwapi się do pomocy posłała mu spojrzenie bazyliszka. Ten tylko przewrócił oczami i z ociąganiem zaczął krążyć po pokoju. Trwało to jakieś pół godziny i przez cały ten czas żadne się nie odezwało. Żadne tez nie znalazło wyjścia. Zrezygnowany chłopak podszedł do półki z książkami i zaczął po kolei łapać każdą za grzbiet i pociągać do siebie. Hermiona zerknęła na niego zdziwiona

- Co tak patrzysz Granger? Podobno wychowałaś się wśród mugoli, więc chyba oglądałaś te wszystkie, yyy, filmy?

- Nie sądziłam, że ktokolwiek może wierzyć że to zadziała – zaśmiała się dziewczyna

Jednak, ku zdziwieniu obojga (zdziwienie Draco zostało natychmiast zastąpione dumą i uśmiechem pełnym samouwielbienia) chwilę później ściana osunęła się i umożliwiła przejście.
Ha, jestem genialny! Przystojny, zabawny, inteligentny…gdybym mógł to bym poślubił sam siebie.

- Nie wierzę – wyszeptała Gryfonka

- Kobieto małej wiary! – krzyknął Draco – Możesz teraz wyrazić swoje uwielbienie wobec mojej osoby i bić pokłony przez ogromem mego geniuszu. Dobra, dobra, nie patrz już tak, wystarczy jakieś „dobra robota przystojniaku, dziękuję za wybawienie mnie z opresji”.

- Cóż, dobra robota Malfoy, jednak czasem na coś się przydajesz – odpowiedziała chłodno, zabrała rzeczy i opuściła pokój.

Gdy tylko zbliżyła się do pokoju wspólnego usłyszała głośne dźwięki wydobywające się zza obrazu. Zaniepokojona szybko wypowiedziała hasło i pospiesznie weszła do środka.
Jej oczom ukazał się kompletny chaos!

- Ratunkuuuuu! Zabierzcie TO stąd! –skowyczały na przemian dziewczyny. I Neville Longbottom.
Po podłodze biegało na oko 5 szarych szczurów rozmiarów piłki ręcznej . Większość Gryfonów wspięła się na krzesła, fotele i stoły, żeby odseparować się od gryzoni. No, oprócz Neville’a. On uczepił się zasłony okiennej usilnie próbując wspiąć się jak najwyżej.

Stojący na krześle Harry z różdżką w dłoni szybko odwrócił się w stronę Hermiony.

-Jak dobrze że jesteś! Ćwiczyliśmy sobie transmutację właśnie…no i sama widzisz. Ratuj!

Hermiona westchnęła ciężko i wyjęła różdżkę z szaty.